Uniosła się na zdartych, suchych łokciach i zmarszczyła nos, kiedy
zapach starych, wilgotnych szmat uderzył prosto w jej nozdrza. Leżała
tam dwa dni, może trzy, albo i więcej. Czas przestał dla niej istnieć
już dawno temu. A może nie było to aż tak dawno? Sama nie wiedziała.
W
każdym razie nie zwracała uwagi na dni, nie miała na co czekać, nie
obchodziła świąt i urodzin. Tego nie było. Świat przestał istnieć w
ciągu krótkiej chwili.
Z zaciśniętymi ustami i zmrużonymi
powiekami szukała po omacku butelki z wodą, ale jedyne co znalazła, to
zduszony, pusty plastik. Nie było nawet kropli, którą mogłaby zmoczyć
koniuszek języka. Opadła bezsilnie na prowizoryczne posłanie i jęknęła,
czując napływającą falę gorąca. Wysoka temperatura trawiła jej
wycieńczony organizm, a ona stała się ociężała, przypominając bardziej
worek z piaskiem niż dwudziestojednoletnią dziewczynę.
Mokry i śliski nos szturchnął ją lekko w policzek, a zaraz za nim pojawił się wielki, psi język.
-
Odejdź. Nie teraz- mruknęła, starając się odpędzić od siebie zwierzę.
Ciepłe cielsko dało za wygraną i przywarło do jej boku. Anioł stróż- jak
o nim mawiała- nie odstępował jej na krok, obserwując z niezwykłą
czujnością każdy jej gest. Była wdzięczna za takiego kompana. Nie
zniosłaby samotności.
Tamtego dnia również był z nią. Uparła się, że
jeśli nie wezmą go ze sobą na wakacje, ona zamknie się w łazience i nie
wyjdzie. Ojciec w końcu uległ lamentom. Przekonał matkę i wreszcie
ruszyli w drogę, kiwając przez szybę Forda sąsiadom z naprzeciwka. Para
staruszków uśmiechała się promiennie, życząc im miłego wypoczynku. Paili, siedząc z tył razem z Virusem,
patrzyła na oddalające się postaci i nie mogła zrozumieć, jak ktoś mógł
tak długo żyć. Oczywiście nie chciała, by umarli, nie myślała o niczym
złym, ale byli tak pomarszczeni, tak zgarbieni, że jedyne, sensowne
określenia, jakie przychodziło jej w tym momencie do głowy, to suszone
śliwki.
Tak więc tego dnia, kiedy wyjeżdżali z Albamy, kierując się w stronę Atlanty i Gainesville, Virus
był z nią. Posiadanie Doga Niemieckiego wiązało się nie tylko z
poczuciem bezpieczeństwa, kiedy kroczyło się ciemnymi uliczkami z psem
wielkości cielaka, ale było to również ciągłe wycieranie rąk, nóg i
ubrań. Ciągnąca ślina zaprzyjaźniała się nawet z włosami Pai, która
jedyne, co mogła zrobić, to wyjęczeć ostentacyjne „fuj”.
- Sama chciałaś go zabrać- matka, posłała jej spojrzenie numer trzy: A nie mówiłam, że tak będzie?
Mia,
kobieta o krótkich, lekko lokowanych włosach uwielbiała postawić na
swoim, a kiedy jej się nie udało, przez kilka godzin męczyła swym
zachrypniętym głosem: „ A
nie mówiłam, że tak będzie?”. Błyszczące, niebieskie oczy wbijały się w
jej piwne, ale nie można w nich było dostrzec złości. Matka po prostu
lubiła mówić i strofować.
- No przecież nic nie mówię.
- Ach tak?
- Ach tak! Jest fajnie, miło, popatrz sobie na lasy za oknem.
-
Cisza!- ojciec warknął na nie, nie mogąc słuchać wzajemnego
przekrzykiwania. On także miał ciemne, niemal czarne oczy i ich niestety
się bała. Zamilkła posłusznie, ale upewniając się, że ojciec nie
dostrzeże jej w odbiciu, pokazała mu język i wcisnęła się z powrotem w
siedzenie.
Jechali drogą szybkiego ruchu, mijając lasy i pola. Pai
wsadziła w uszy słuchawki i podkręciła głośność, by nie słyszeć silnika i
głosów rodziców, którzy spierali się o trasę. Mia machała mapą,
stukając czerwonym paznokciem w jakiś punkt na papierze, a Fred z
irytacją tłumaczył żonie, że nie może zawrócić na autostradzie. Matka
zacisnęła usta i ostentacyjnie obróciła twarz do szyby, natomiast ojciec
położył jej wielką, żylastą dłoń na kolanie i uścisnął. Pai nie
słyszała, co mówił, ale Mia zaśmiała się i pogłaskała rękę męża, która
nadal obejmowała jej nogę.
Nie ujechali daleko. Korek ciągnął się od
Atlanty i zmuszeni byli wyłączyć silnik. Długi, równy rząd kolorowych
aut obejmował kilka mil, a zdenerwowani ludzie wysiadali z pojazdów i z
irytacją stawali na palcach, starając się dojrzeć przyczynę zatoru,
jednak na tle letniego nieba majaczyły tylko wieżowce miasta.
- Weź psa na zewnątrz. W bagażniku jest jego miska, więc daj mu wody. Pewnie postoimy tu z godzinę.
- Chodź, Virus- Paili
otworzyła drzwi, a pies wyleciał za nią tak samo zadowolony z
możliwości rozprostowania kończyn, jak ona. Nalała mu wody i wcisnęła
kilka przekąsek. Odeszła z nim na pobocze, by załatwił psie sprawy, a
potem kazała mu zostać przy aucie, więc posłusznie opadł na asfalt,
niemal wciskając się pod samochód.
- I jak?- zapytała ojca, który wyszedł porozmawiać z innymi.
-
Nic nie wiadomo. Ktoś mówi, że był wypadek przed Atlantą, ale gdyby tak
było, to zrobiliby jakiś objazd. Niektórzy mówią, że stoją tu już 3
godziny. Widziałem nawet dziwaków, co powyciągali leżaki i opalają się
na środku ulicy.
- No to chyba nic dziwnego. Też bym się opalała,
jakbyśmy mieli krzesła- wzruszyła ramionami i otarła pot z czoła.
Ojciec poczochrał jej włosy i usiadł w aucie, informując żonę o
sytuacji.
- Na Boga, tyle godzin? I my też będziemy tyle stać? To
jakaś kpina! Mieliśmy zrobić porządne zakupy w Atlancie, a potem jechać
dalej.
- Mówisz tak, jakby to była moja wina- Fred zaburczał
głośno, a kiedy matka otwierała usta, uniósł dłoń.- Tak, wiem. Chcesz
powiedzieć: A nie mówiłam? Trzeba było jechać tą drogą, którą ci
pokazałam, bla bla bla. Może, kochanie, potraktowałabyś to jako część wakacyjnej przygody?
-
No oczywiście. Założę bikini, wskoczę w klapki i położę się na
asfalcie. Może jakiś miły kierowca zlituje się nade mną i mnie
przejedzie!
- Mia, przestań być złośliwa. Napij się wody, zjedz
coś, możesz się przejść kawałek z Pai i porozmawiać z ludźmi. Może
dowiesz się czegoś więcej, skoro jesteś taka mądra.
- Nie
dziękuję- kobieta zdjęła sandały i oparła stopy o deskę rozdzielczą.
Fred, mimo pulsującej żyłki na skroni, nie skomentował jej zachowania.
Pogłośnił radio i zmieniał stację, mając nadzieję, że usłyszy Michaela Trisona, człowieka, którego głos znany był wyłącznie z radiowych wiadomości.
Paili
przebudziła się z półsnu, który okazał się wspomnieniami tego okropnego
dnia. Tego, który zniszczył świat i zatrzymał dla niej czas.
Virus
leżał obok, a jego miarowy oddech kołysał ją do snu, chociaż nie mogła
zaznać spokoju. Przez cały czas nasłuchiwała kroków, szurania, dziwnych
jęków i charczenia. Stodoła była zamknięta, ale Inni potrafili wejść
wszędzie. Pojawiali się nagle, znienacka, w najmniej oczekiwanym
momencie.
- Cii...- z ledwością uniosła dłoń i podrapała Virusa
za uchem. Pies nasłuchiwał, wyraźnie zdenerwowany, a ciche powarkiwanie
świadczyło o tym, że znów słyszy więcej niż jego właścicielka.- No już,
spokojnie. To pewnie dzikie zwierzę- szeptała, ale jej zmysł słuchu
również wyłapał dźwięk łamanych gałęzi. Gorączka przyćmiewała zdolność
do trzeźwego myślenia, ale resztki świadomości podtrzymywały ją na
straży, by mogła pilnować ich bezpieczeństwa. Przy ścianie, tuż przy
lewej ręce miała średniej wielkości topór, który tylko czekał, by
zatopić się w kolejnej czaszce i przepołowić resztki mózgu.
Pies jednak umilkł. Złożył się w kłębek, a dziewczyna ponownie zapadła w niespokojny sen.
Okej, zapowiada się bardzo ciekawie! Daryl będzie na 100%, więc ja też :P
OdpowiedzUsuńFajny Prolog, nie za długi, ale wystarczająco ciekawy i przykuwa uwagę czytelnika. Paili - fajne imię tak przy okazji, bardzo oryginalne ;) W ogóle fajny pomysł, że w sumie opisałaś sam początek (mi się nie chciało, za leniwa byłam :P)
I jeszcze jedno... Virus! Oczywiście mój faworyt i ulubiony bohater xD W ogóle to ma genialne imię. Sama chciałam dodać do swojego opowiadania psa, ale w późniejszych wersjach jakoś mi zaginął... Także, ten tego... Virus ma przeżyć, jasne?!
No i ogólnie to czekam na następną notkę :)
Pozdrawiam,
Blue :)
Powiem tyle. Czytam. Wiesz, że uwielbiam wszystko, co piszesz. Chociaż znalazłoby się parę spraw do których chętnie bym cię przycisnęła. Kocham. Zgadnij kto to?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do zapisania się do nowego spisu!
OdpowiedzUsuńwww.ewidencja-opowiadan.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Jak jest Daryl to zostaje na tym blogu ❤❤👍Czekam na kolejny rozdzialn❤❤❤
OdpowiedzUsuńJak jest Daryl to zostaje na tym blogu ❤❤👍Czekam na kolejny rozdzialn❤❤❤
OdpowiedzUsuńNo dobra zaczęłam czytać, a jak już zaczęłam to mogłabyś pisać dalej :P
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie i jak znam życie i Ciebie to się nie zawiodę :D
Buziaki :*