środa, 13 maja 2015

I ( Prolog)

No i zaczynamy :D


Uniosła się na zdartych, suchych łokciach i zmarszczyła nos, kiedy zapach starych, wilgotnych szmat uderzył prosto w jej nozdrza. Leżała tam dwa dni, może trzy, albo i więcej. Czas przestał dla niej istnieć już dawno temu. A może nie było to aż tak dawno? Sama nie wiedziała.
W każdym razie nie zwracała uwagi na dni, nie miała na co czekać, nie obchodziła świąt i urodzin. Tego nie było. Świat przestał istnieć w ciągu krótkiej chwili.

Z zaciśniętymi ustami i zmrużonymi powiekami szukała po omacku butelki z wodą, ale jedyne co znalazła, to zduszony, pusty plastik. Nie było nawet kropli, którą mogłaby zmoczyć koniuszek języka. Opadła bezsilnie na prowizoryczne posłanie i jęknęła, czując napływającą falę gorąca. Wysoka temperatura trawiła jej wycieńczony organizm, a ona stała się ociężała, przypominając bardziej worek z piaskiem niż dwudziestojednoletnią dziewczynę.
Mokry i śliski nos szturchnął ją lekko w policzek, a zaraz za nim pojawił się wielki, psi język.

- Odejdź. Nie teraz- mruknęła, starając się odpędzić od siebie zwierzę. Ciepłe cielsko dało za wygraną i przywarło do jej boku. Anioł stróż- jak o nim mawiała- nie odstępował jej na krok, obserwując z niezwykłą czujnością każdy jej gest. Była wdzięczna za takiego kompana. Nie zniosłaby samotności.
Tamtego dnia również był z nią. Uparła się, że jeśli nie wezmą go ze sobą na wakacje, ona zamknie się w łazience i nie wyjdzie. Ojciec w końcu uległ lamentom. Przekonał matkę i wreszcie ruszyli w drogę, kiwając przez szybę Forda sąsiadom z naprzeciwka. Para staruszków uśmiechała się promiennie, życząc im miłego wypoczynku. Paili, siedząc z tył razem z Virusem, patrzyła na oddalające się postaci i nie mogła zrozumieć, jak ktoś mógł tak długo żyć. Oczywiście nie chciała, by umarli, nie myślała o niczym złym, ale byli tak pomarszczeni, tak zgarbieni, że jedyne, sensowne określenia, jakie przychodziło jej w tym momencie do głowy, to suszone śliwki.

Tak więc tego dnia, kiedy wyjeżdżali z Albamy, kierując się w stronę Atlanty i Gainesville, Virus był z nią. Posiadanie Doga Niemieckiego wiązało się nie tylko z poczuciem bezpieczeństwa, kiedy kroczyło się ciemnymi uliczkami z psem wielkości cielaka, ale było to również ciągłe wycieranie rąk, nóg i ubrań. Ciągnąca ślina zaprzyjaźniała się nawet z włosami Pai, która jedyne, co mogła zrobić, to wyjęczeć ostentacyjne „fuj”.

- Sama chciałaś go zabrać- matka, posłała jej spojrzenie numer trzy: A nie mówiłam, że tak będzie?
Mia, kobieta o krótkich, lekko lokowanych włosach uwielbiała postawić na swoim, a kiedy jej się nie udało, przez kilka godzin męczyła swym zachrypniętym głosem: „ A nie mówiłam, że tak będzie?”. Błyszczące, niebieskie oczy wbijały się w jej piwne, ale nie można w nich było dostrzec złości. Matka po prostu lubiła mówić i strofować.

- No przecież nic nie mówię.

- Ach tak?

- Ach tak! Jest fajnie, miło, popatrz sobie na lasy za oknem.

- Cisza!- ojciec warknął na nie, nie mogąc słuchać wzajemnego przekrzykiwania. On także miał ciemne, niemal czarne oczy i ich niestety się bała. Zamilkła posłusznie, ale upewniając się, że ojciec nie dostrzeże jej w odbiciu, pokazała mu język i wcisnęła się z powrotem w siedzenie.
Jechali drogą szybkiego ruchu, mijając lasy i pola. Pai wsadziła w uszy słuchawki i podkręciła głośność, by nie słyszeć silnika i głosów rodziców, którzy spierali się o trasę. Mia machała mapą, stukając czerwonym paznokciem w jakiś punkt na papierze, a Fred z irytacją tłumaczył żonie, że nie może zawrócić na autostradzie. Matka zacisnęła usta i ostentacyjnie obróciła twarz do szyby, natomiast ojciec położył jej wielką, żylastą dłoń na kolanie i uścisnął. Pai nie słyszała, co mówił, ale Mia zaśmiała się i pogłaskała rękę męża, która nadal obejmowała jej nogę.
Nie ujechali daleko. Korek ciągnął się od Atlanty i zmuszeni byli wyłączyć silnik. Długi, równy rząd kolorowych aut obejmował kilka mil, a zdenerwowani ludzie wysiadali z pojazdów i z irytacją stawali na palcach, starając się dojrzeć przyczynę zatoru, jednak na tle letniego nieba majaczyły tylko wieżowce miasta.

- Weź psa na zewnątrz. W bagażniku jest jego miska, więc daj mu wody. Pewnie postoimy tu z godzinę.

- Chodź, Virus- Paili otworzyła drzwi, a pies wyleciał za nią tak samo zadowolony z możliwości rozprostowania kończyn, jak ona. Nalała mu wody i wcisnęła kilka przekąsek. Odeszła z nim na pobocze, by załatwił psie sprawy, a potem kazała mu zostać przy aucie, więc posłusznie opadł na asfalt, niemal wciskając się pod samochód.

- I jak?- zapytała ojca, który wyszedł porozmawiać z innymi.

- Nic nie wiadomo. Ktoś mówi, że był wypadek przed Atlantą, ale gdyby tak było, to zrobiliby jakiś objazd. Niektórzy mówią, że stoją tu już 3 godziny. Widziałem nawet dziwaków, co powyciągali leżaki i opalają się na środku ulicy.

- No to chyba nic dziwnego. Też bym się opalała, jakbyśmy mieli krzesła- wzruszyła ramionami i otarła pot z czoła. Ojciec poczochrał jej włosy i usiadł w aucie, informując żonę o sytuacji.

- Na Boga, tyle godzin? I my też będziemy tyle stać? To jakaś kpina! Mieliśmy zrobić porządne zakupy w Atlancie, a potem jechać dalej.

- Mówisz tak, jakby to była moja wina- Fred zaburczał głośno, a kiedy matka otwierała usta, uniósł dłoń.- Tak, wiem. Chcesz powiedzieć: A nie mówiłam? Trzeba było jechać tą drogą, którą ci pokazałam, bla bla bla. Może, kochanie, potraktowałabyś to jako część wakacyjnej przygody?

- No oczywiście. Założę bikini, wskoczę w klapki i położę się na asfalcie. Może jakiś miły kierowca zlituje się nade mną i mnie przejedzie!

- Mia, przestań być złośliwa. Napij się wody, zjedz coś, możesz się przejść kawałek z Pai i porozmawiać z ludźmi. Może dowiesz się czegoś więcej, skoro jesteś taka mądra.

- Nie dziękuję- kobieta zdjęła sandały i oparła stopy o deskę rozdzielczą. Fred, mimo pulsującej żyłki na skroni, nie skomentował jej zachowania. Pogłośnił radio i zmieniał stację, mając nadzieję, że usłyszy Michaela Trisona, człowieka, którego głos znany był wyłącznie z radiowych wiadomości.

Paili przebudziła się z półsnu, który okazał się wspomnieniami tego okropnego dnia. Tego, który zniszczył świat i zatrzymał dla niej czas.
Virus leżał obok, a jego miarowy oddech kołysał ją do snu, chociaż nie mogła zaznać spokoju. Przez cały czas nasłuchiwała kroków, szurania, dziwnych jęków i charczenia. Stodoła była zamknięta, ale Inni potrafili wejść wszędzie. Pojawiali się nagle, znienacka, w najmniej oczekiwanym momencie.

- Cii...- z ledwością uniosła dłoń i podrapała Virusa za uchem. Pies nasłuchiwał, wyraźnie zdenerwowany, a ciche powarkiwanie świadczyło o tym, że znów słyszy więcej niż jego właścicielka.- No już, spokojnie. To pewnie dzikie zwierzę- szeptała, ale jej zmysł słuchu również wyłapał dźwięk łamanych gałęzi. Gorączka przyćmiewała zdolność do trzeźwego myślenia, ale resztki świadomości podtrzymywały ją na straży, by mogła pilnować ich bezpieczeństwa. Przy ścianie, tuż przy lewej ręce miała średniej wielkości topór, który tylko czekał, by zatopić się w kolejnej czaszce i przepołowić resztki mózgu.
Pies jednak umilkł. Złożył się w kłębek, a dziewczyna ponownie zapadła w niespokojny sen.

6 komentarzy :

  1. Okej, zapowiada się bardzo ciekawie! Daryl będzie na 100%, więc ja też :P
    Fajny Prolog, nie za długi, ale wystarczająco ciekawy i przykuwa uwagę czytelnika. Paili - fajne imię tak przy okazji, bardzo oryginalne ;) W ogóle fajny pomysł, że w sumie opisałaś sam początek (mi się nie chciało, za leniwa byłam :P)
    I jeszcze jedno... Virus! Oczywiście mój faworyt i ulubiony bohater xD W ogóle to ma genialne imię. Sama chciałam dodać do swojego opowiadania psa, ale w późniejszych wersjach jakoś mi zaginął... Także, ten tego... Virus ma przeżyć, jasne?!
    No i ogólnie to czekam na następną notkę :)
    Pozdrawiam,
    Blue :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tyle. Czytam. Wiesz, że uwielbiam wszystko, co piszesz. Chociaż znalazłoby się parę spraw do których chętnie bym cię przycisnęła. Kocham. Zgadnij kto to?

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam do zapisania się do nowego spisu!
    www.ewidencja-opowiadan.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak jest Daryl to zostaje na tym blogu ❤❤👍Czekam na kolejny rozdzialn❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak jest Daryl to zostaje na tym blogu ❤❤👍Czekam na kolejny rozdzialn❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra zaczęłam czytać, a jak już zaczęłam to mogłabyś pisać dalej :P
    Zapowiada się ciekawie i jak znam życie i Ciebie to się nie zawiodę :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń