Zastanawiam się, czy w ogóle ktoś tu jeszcze jest, ale wierzę, że tak, i może przybyło kilku nowych czytelników :D
– Długo jeszcze? – Mia wachlowała spocone czoło kobiecym czasopismem, od czasu do czasu zerkając na krótsze artykuły. Fred nie dowiedział się absolutnie niczego z radia, dlatego odpuścił audycję i wyszedł do ludzi, którzy tak samo, jak jego rodzina, kręcili się po ulicy.
– Nie wiem, mamo – Paili odpowiedziała znudzonym głosem i wróciła do drapania psa.
– Mówiłam pani Picker, że odbierzemy domek o trzeciej, ale za nim tam zajedziemy, to miną wieki.
– Wiem, mamo.
– Wczoraj wieczorem prosiłam twojego ojca, żebyśmy wyjechali wcześniej, ale oczywiście nikt mnie w tym domu nie słucha. Przecież to normalne, że nie tylko my jedziemy nad jezioro.
– Tak, mamo.
– No i widzisz, ty też nie słuchasz.
Przed twarzą Pai przeleciała okładka z Angeliną Jolie w czarnej, długiej sukience. Spojrzała na matkę z wyrzutem, ale kobieta zdążyła się obrócić i wznowić wachlowanie. Jej szczupła, opalona ręka poruszała się w rytm Led Zeppelin.
– Nie możemy wrócić do domu? Wakacje przed telewizorem są lepsze. I „U Hermana” jest weekendowa promocja: dwa zestawy makaronu z serem i żeberka gratis. Na wypasie.
– Świeże powietrze dobrze ci zrobi, moja panno. Już dawno nigdzie nie pojechaliśmy.
– No wiem, ale sama zobacz. Jestem pewna, że w Gainesville też będzie tyle ludzi, co na tej przeklętej autostradzie. Wszędzie krzyczące dzieci, głusi staruszkowie i cwaniacy w przebraniu sprzedawcy pamiątek.
– Marudzisz. Jak już dojedziemy do Atlanty, to będzie z górki – matka odłożyła gazetę i spojrzała na nią przez ramię. – Ojciec dostał wolne pierwszy raz od dwóch lat. Dobrze wiesz, jak bardzo mu zależy, żebyś się dobrze bawiła.
– No przecież wiem… – Paili przytaknęła cicho, ale myśl o tacie, który faktycznie robił wszystko dla niej, zmiękczyła jej serce. Wypatrzyła go kilka metrów dalej, gdzie w skupieniu słuchał starszego mężczyzny z rudą brodą i wąsem. Kiwał energicznie głową, a chwilę potem ruszył z powrotem w ich kierunku.
– Pai, zrób na czwórkę. Podobno mówią o Atlancie – rozkazujący ton ojca zmusił ją do przejścia na przednie siedzenie i zmienienie stacji. Kobiecy głos relacjonował wydarzenia prosto z centrum miasta, w którym z niewiadomych przyczyn rozpętał się strajk. Spora grupa młodych ludzi zablokowała Cleveland Ave i przesuwała się do Hapeville, blokując tym samym południową część miasta.
– No świetnie – dziewczyna popatrzyła na rodziców i skrzyżowała ręce na piersi.
– Facet, z którym gadałem, mówił, że to może mieć związek z tym ostatnim zabójstwem.
– Tego młodego chłopaka? – Mia uniosła brew.
– Ta. Młodzi podobno burzą się, że policjant do niego strzelał, a nie miał powodów. Moim zdaniem, jak zwykle przesadzają. Najwidoczniej musiał coś zrobić, skoro sprowokował policjanta.
– I gdzie są rodzice? Zabrać gówniarzy do domów, a nie urządzają sobie strajki. I co teraz?
– Nie wiem, kochanie. Władze zrobią z nimi porządek i ruszymy dalej. Poczekamy jeszcze godzinkę.
– Obyś miał rację.
*
Faktycznie zjawili się godzinę później, obładowani plecakami i bronią. Naliczyła dziewięć osób, w tym trzy kobiety i jednego chłopca z piegami na nosie. Szeryf z pomocą niesympatycznego kumpla zaryglował drzwi i pomógł reszcie usadowić się w przeciwległym kącie. Virus krążył niepewnie niedaleko nich, ale przestał warczeć, zwabiony zapachem ukrytego jedzenia. Paili siedziała pod ścianą na kocach i w ciszy obserwowała nową grupę, która z takim samym zainteresowaniem rzucała w jej stronę pojedyncze spojrzenia. Nikt jednak nie podchodził, nie wiedząc, czym jest zarażona, a jej świszczący oddech oraz kaszel powodował nerwowe ruchy.
– Nie miałem czasu z nimi porozmawiać o twojej grypie… bo to na pewno grypa, tak? – Rick zjawił się przed nią i podał półmisek z kaszą.
– Przecież mówiłam, że tak.
– Nie musisz się denerwować, wolę się upewnić. Zależy mi na bezpieczeństwie rodziny.
– Mam się rozebrać, żebyś uwierzył? – przełknęła kęs.
– Wierzę – potwierdził i przysiadł obok, podając jeszcze butelkę wody. – Długo nie jadłaś?
– Kilka dni.
– To znaczy trzy, cztery, dziesięć?
– Kilka.
– Nie każę ci się z nami zaprzyjaźniać, ale mogłabyś chociaż odpowiedzieć na pytania. Mówiłem ci już, że nie musisz się nas obawiać.
Paili pochłonęła przydzieloną porcję w niecałą minutę i zabrała się łapczywie za picie wody. Westchnęła z ulgą, czując przyjemne uczucie rozchodzące się po wysuszonym gardle. Rick nie odszedł, nie przejmując się jej oschłym tonem, tylko cierpliwie czekał, aż skończy, by zabrać od niej puste naczynia.
– Dobra, to co chciałbyś wiedzieć? – otarła usta rękawem i wyciągnęła nogi.
– Masz jakąś grupę?
– Miałam. Odeszli jakiś czas temu.
– Zostawili cię samą? Czemu?
– Bo zachorowałam. Nie ja pierwsza i pewnie nie ostatnia.
– Ilu was było? – mężczyzna patrzył na nią w skupieniu, kiedy otwierała z wysiłkiem popękane usta.
– Na początku dwudziestu. Radziliśmy sobie naprawdę dobrze, mimo tego, że mieliśmy sporo dzieci i starszych. Niestety dzieciaki nie były przyzwyczajone do takiego trybu życia, a niejedną noc spędzaliśmy pod gołym niebem i to w czasie deszczu. Szybko łapały katary, które zmieniały się w grypy, zapalenia oskrzeli, płuc… Najmłodsze, które miały słabe organizmy niestety umierały. Tylko że epidemia nadal się utrzymywała i chorowali też dorośli. Sporo odłączyło się od grupy, chcąc uniknąć zarażenia, sporo zmarło z wycieńczenia, aż zostało nas ośmioro.
– I zachorowałaś ty.
– Jak widać. Byłam pewna, że dam radę, ale gorączka była gwoździem do trumny. Zostawili mnie tu razem z psem i już nie wrócili. Nie jestem trędowata, twoi ludzie nie muszą zachowywać się tak, jakby bali się, że zaraz coś im zrobię.
– Zaraz im wszystko opowiem.
– Jej córka zaginęła? – Paili pokazała na chudą kobietę, siedzącą na ubitej ziemi obok ciemnoskórego mężczyzny. Miała krótkie, mysie włosy, a na twarzy kilka bruzd. Zaczerwienione oczy świadczyły o długim płaczu, chociaż teraz żadne łzy nie szkliły się w kącikach oczu.
– Tak. To Carol. Straciła męża w obozie, który mieliśmy w górach. Sophie to jej jedyne dziecko.
– A ten młody, co ukradł mi psa, to kto?
– Carl. To akurat mój syn. Lubi zwierzęta, więc musisz mu wybaczyć – czułość, jaka wymalowała się na twarzy Ricka, przypomniała jej o ojcu. Ilekroć myślał, że nie widzi, pozwalał sobie na takie samo spojrzenie – pełne ciepła i bezwarunkowej miłości.
Syn Ricka klęczał na środku stodoły i drapał Virusa po brzuchu. Pies rozłożył się na plecach i machał zamaszyście długim ogonem, wyrzucając na boki grudki piachu.
– Virus wyczuwa, komu można ufać. Najwidoczniej twój syn stał się jego ulubieńcem.
– Chyba nie masz nic przeciwko? – zapytał prędko, otrzepując czarne spodnie.
– Nie. Przynajmniej mam trochę spokoju – wreszcie zdobyła się na szczery uśmiech, czym przypieczętowała ich krótką znajomość. Przestała przejmować się obecnością obcych, a oni z wyraźną ulgą przyjęli słowa Ricka, który dokładnie wyjaśnił im, co spowodowało jej zły stan zdrowia. Dopiero wtedy większość przyszła zamienić z nią kilka słów i podziękować za udostępnienie dachu nad głową. Tylko Carol i małomówny kusznik nie uczestniczyli w zbiorowisku. Mężczyzna wędrował przy drewnianych drzwiach, raz po raz zaglądając w prześwity, a kobieta zwinęła się w kłębek, i resztę wieczoru szlochała, tłumiąc dźwięki własnymi pięściami.
Paili starała się zasnąć, wsłuchując się w spokojne oddechy innych, ale i tej nocy gorączka nie dała za wygraną i nawet woda nie zdołała ochłodzić rozpalonego organizmu. Ubranie przykleiło się do spoconego ciała, a pies, który ułożył się blisko jej boku, odszedł obrażony, kiedy po raz drugi ludzka noga przesunęła go z koca na glebę.
Dziewczyna przekręciła się na brzuch, odgarniając narzutę. Westchnęła z bezsilności, ale zagryzła mocno wargi, gdy poczuła nadchodzącą falę płaczu.
– Weź się w garść, kretynko. Nastawienie psychiczne to klucz do sukcesu – skarciła samą siebie. Jednak chęci nijak miały się do rezultatów. Przez kolejną godzinę wierciła się we wszystkie strony i jęczała w poduszkę, trawiona wysoką temperaturą. Nie mogąc dłużej znieść bólu mięśni, poderwała się w górę i usiadła rozdygotana, podciągając kolana pod brodę. Piwne źrenice bez problemu przyzwyczaiły się do panującego mroku, dzięki czemu niemal od razu spostrzegła wysoką postać, która stała naprzeciwko.
– Czego chcesz? Jesteś śmiercią? Przyszedłeś mnie wreszcie stąd zabrać?
– Ani mi się śni.
Usłyszała niski, lekko chrapliwy głos. Postać schyliła się nad nią i uklęknęła, grzebiąc przy tym w kieszeni koszuli. Paili przetarła zamazany wzrok i rozpoznała w mężczyźnie dziwnego kusznika, który sprawiał wrażenie odciętego od życia dzikusa. Zdziwiła się więc, czując, jak wkłada jej w dłonie prostokątne, małe pudełeczko.
– Co to ma być? Prezent zapoznawczy? – wymamrotała słabo i zbliżyła rzecz do twarzy.
– Lepiej, żeby ci pomogły, bo nie mam ich dużo – uciął krótko.
– Tabletki? – poczuła ukucie nadziei, kiedy bez słowa skinął głową i wstał. – Pomogą?
– To mocne leki. Jedna tabletka na dobę.
Nim zdążyła podziękować, obrócił się na pięcie i odszedł z powrotem do drzwi, przy których rozłożony miał stary pled.
No nareszcie jest :D Kocham jak piszesz. Chociaż nie spieszysz się za bardzo z akcją. Bardzo mi się podoba, że robisz wstawki z wyjaśnieniem jak właściwie znalazła się w obecnym położeniu. Ciekawi mnie co się stało z jej rodzicami i liczę, że niedługo się dowiem. Życzę weny i posyłam mentalny kopniak z zapałem do pisania <3 LOFFFKI <3
OdpowiedzUsuńpjasdnsjkf...
OdpowiedzUsuńPaili! Jak ja ją uwielbiam! I jej charakterek! I Virusa! Więęęcej...
Podoba się ten flashback jak podróżowali, fajnie będzie zobaczyć, co się dokładnie stało. No i w ogóle to chciałabym dowiedzieć się jeszcze więcej o Paili i o tym, co konkretnie się stało z całą jej grupą. No bo trochę głupio, że ją tak o zostawili, nawet jeżeli było to uzasadnione.
Czekam na więcej <3
Blue :3
NO YAY!
OdpowiedzUsuńDopiero tu trafiłam, a już czuję niedosyt.
Obyś mnie nie zawiodła i szybko wstawiła rozdział :)
czekam xoxo
http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/
Właśnie zostałam czytelnikiem tej strony. Dopiero tu trafiłam, a chcę więcej i więcej! Fanfik jest genialny, wciąga i trzyma poziom. Uwielbiam główną bohaterkę i doczekałam się wejścia grupy z TWD. <3 Czekam na dalsze rozdziały. :D
OdpowiedzUsuńMore more more ! :D Cudownie piszesz :) Niecierpliwie czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozdział czwarty pojawi się niedługo na horyzoncie:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńJa chcę kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńFajnie, powoli i z Twoim dobrym charakterkiem pisania :D
Już się nie mogę doczekać jakichś akcji Daryl i Pai ^^